Lubię opowieści Olgi Tokarczuk, już kiedyś o tym wspominałam. Jej widzenie, a może ogarnianie świata jest mi bardzo bliskie. Umiejętność opowiedzenia tego, co widzi i jak, to dar, dzięki któremu potrafię wniknąć w jej światy, zamieszkać w nich od razu, być tam.
Autorka widzi dalej, czuje głębiej, rozumie szerzej – dostrzega więc sprawy niedostępne nam, a dla niej niepokojące. I część tych opowiadań jest ich wyrazem, to te opowiadania najbardziej bizarne; fascynujące i jednocześnie drażniące wyobraźnię, a jednak wyrastające z dobrze nam znanej, pospolitej rzeczywistości. Opowiadania bardziej codzienne, ale równie niezwykłe traktują np. o marynatach – bardzo zabawne, najśmieszniejsze w zbiorze lub o dziwnym szwie skarpetki. Jedno z opowiadań nosi cechy horroru, napięcie narasta powoli… A w innym pojawia się termin 'plica polonica', wujek Google wyjaśnił.
Polecam wszystkim tym, którzy potrafią się dziwić i lubią poznawać bizarne niepokoje innych.